kwietnia 26, 2007

BRZYDKIE i CHIRURGICZNE KINO HANEKE



[ANALIZA EMOCJONALNA]

Chirurgiczne ostrze // deziluzja // świat bez izolacji

Definujemy się poprzez brak i oczarowanie tym, co niewidoczne, niedostępne, nieobecne, ale wciąż stanowiące przedmiot pragnień, walki, pole manewrów i gry. Migotliwe oswojone-nieoswojone, kalkulacja i napięcie, dozowane z rozsądkiem i bez szaleństw – poszukiwanie nowych wrażeń jednak bez złowrogiego i niebezpiecznego przyzwolenia na inwazję obcości, wykorzenienia, oderwania. Stanowimy i precyzujemy siebie poprzez tysiące gestów, z użyciem kodów komunikacyjnych, sprawnie działających mechanizmów obronnych. Pozostajemy w mocy codziennych wydarzeń, rutyny, momentami bezmyślnego sunięcia i zapośredniczonych, wyuczonych formuł. Świat jest bezpiecznym portem, przystanią, zgrabnie odmierzającą czas, usensowioną hybrydą, którą musimy czytać, interpretować i celebrować… Jest nasz, zasymilowny, wchłonięty, niepodważalny, cywilizowany…

Kino Haneke z chirurgiczną precyzją przekłuwa się przez ten chroniący świadomość optymizm. Oto świat, ten tuż za naszym ramieniem, staje się zasysającym wyrzutem sumienia i perwersyjną niespodzianką, obnażającą trwogę, przemoc, terroryzm, uwikłanie w dylematy, winę, niejednoznaczność. Nareszcie czujemy swoje ciała, myśli, które się ucieleśniają i wprawiają w ruch, ruszają z miejsca. Jest też potworny lęk i duszenie, bebechowate kłucie. Wczesniej zasymilowany obraz rzeczywistości, obudowany sztafażem kulturowych symboli, dobrze spreparowaną warstwą izolacyjną, tnie na talary owo chirurgiczne ostrze i rozczłonkowana rzeczywistość nie skleja się w ten sam obraz. Defragmentaryzacja, atomizacja, obraz w nieustannym rozsypaniu. Umiejetność konfrontowania widzów z wypartym, ukrytym, zamkniętym, zakneblowanym, nie-wyobrażonym i palącym to reżyserska specjalność Hanekego… Bez kompromisów… Na sucho… Jako wynik kalkulacji, budowania strategii krok po kroku, bez iluminacji czy epifanii w finale… Bez zaklinającej mocy modlitwy na ustach nas-bohaterów. Boga czy wyższej instancji tu nie ma. Jest uniwersum ludzkie - krwawiące i niedoskonałe.

Wydziedziczanie ciała z ducha // ku precyzyjnemu przesunięciu // terror i urwane dialogi

Sytuacja braku słów, które nie są w stanie opisać doświadczenia i emocji… Oprawcy/kaci milczą, a ofiary krzyczą lub/i po prostu umierają. Przemoc działa dynamicznie, jest rozwijającym się w czasie równaniem, nie-atrakcją, lecz przyzwoleniem i koniecznością. Haneke nie stara się „lukrować” doznawania przemocy, mimo że jest zapośredniczana przez medium, przez ekran i taśmę celuloidową, przez dźwięk rozpędzonej kamery. Filmowa przemoc może stać się naszą przemocą i celnie obnażać brak pancerza, otwierać i rozszczelniać. Haneke dba o zakres tolerancji widzów, jego ostrze skierowane jest w odbiorcę, bohaterowie i wydarzenia filmowe są jedynie pretekstem do naruszania, uwierania i przekształcania ciała i świadomości żywych ludzi, tych przed ekranem. To przedmiot Jego pożadania. To terapia szokowa bez patosu, uzasadniona troską o wybudzenie z odrętwienia i nieustanne katalizowanie sensów. Tak mówi. Brak to wyższych instacji, nie ma wykładni metafizycznej. Jest za to przesunięcie, ruch odśrodkowy, przekształcający. Pytania pozostają bez odpowiedzi. Jest czyn/akt, nikła próba diagnozy, sugerowanie przyczyn, kreślenie niezgrabnie wyglądającego uzasadnienia, które wydaje się niesatysfakcjonujące. Przeżywamy terror inicjacji, uruchamiania myślenia. Jesteśmy precyzyjnie przesunięci na pozycję ofiar, niemych obiektów, osobno działamy w spreparowanej dla nas filmowej rzeczywistości „tu i teraz”. Za moment stajemy się kimś innym, różnym, chwilowo sobie obcym poprzez wzmożony ruch emocji, lęków, obsesji. Na nowo i po omacku szukamy stabilizacji… Być może bezskutecznie. Kino Haneke, te obrazy, te zdarzenia, czucie zimnego, stalowego ostrza wewnątrz, te doznania - nadal są w nas jako trwałe efekty nieustannego naruszania granic i wiwisekcji.

Symulowanie // uwikłanie w fikcję // medializacja doświadczeń // w spirali przemocy

Haneke po wielokroć surowo oceniał w wywiadach ludzką skłonność do wypierania, zapominania, cenzurowania doświadczeń. Piętnował także kojąco-usypiający wpływ współczesnej konsumpcyjnej i płytkiej kultury ukierunkowanej na uśmierzanie bólu, infekowanie dobrym humorem i bezwysiłkowym odbiorem/konsumowaniem retuszowanej rzeczywistości, która ma być nieskomplikowana. Piętnował również sposoby, w jaki przemoc jest nam serwowana w mediach – bezrefleksyjnie, bezwysiłkowo, kreując sytuację „bezproblemowego”, wygodnego uczestnictwa. Obraz świata zapośreniczony przez media, kreujacy iluzję referencyjności jest tylko obrazem, wersją rzeczywistości, sposobem mówienia, kodem, nie zaś samym światem - mówi Haneke, usilnie podważając swój status filmowego demiurga. Symulowanie / stapianie / manipulowanie, właściwe dla przekazów medialnych jedynie wyposaża w nas w wątpliwej jakości, nieadekawtny obraz mocno zdefragmentaryzowanej rzeczywistości. Tkwimy uwięzieni w sprali przemocy i w spirali migotliwych, pozornie niewinnych obrazów-przekazów.

Haneke świadomie wybrał medium filmowe do konsekwentnego wykładania swojej wizji. Sam przyznaje, że film jako sztuka ma olbrzymią moc przeobrażania, ingerowania, przekonywania. Historie opowiadane za pomocą kamery są nie-obojętne, pochłaniane, krojone na ogół na miarę naszej wrażliowości i potrzeb. Haneke jednak uświadamia: „Trzeba znaleźć właściwe formy przekazu, jeśli nie chcemy, by misja objaśniania świata – ów obowiązek wobec ludzkości, na który media tak chętnie się powołują – przerodziła się w cyniczną hipokryzję” i dodaje „ (…) media można traktować jako sztukę jedynie wówczas, gdy zawierają element autorefleksji, będący nieodłączną cechą całej sztuki współczesnej. Media elektroniczne zmieniły świat i dawno temu przekreślily dziewiętnastowieczne rozumienie rzeczywistości – pora, by twórcy zaproponowali nam odpowiednie treści”. I sam jak najstaranniej stara się tę misję wypełniać, nieustannie posądzony o niezdrowe zainteresowanie przemocą i obsceną, skupianie się na negatywnym wymiarze ludzkiej egzystencji, tropieniu nieścisłości, pesymistycznym moralizowaniu. Widz zostaje skonfrontowany z przemocą w stanie czystym, często nieuzasadnioną, przemocą dla samej przemocy, z której usunięto wykładnię klarownych intencji i przyczyn.

Wiwisekcja? // horror-terror? // przeskalowanie emocji? // Katharsis?

W Hanekowskim laboratorium bohaterowie mają imiona i twarze, rodziny, grymasy, potrzeby, mówią i działają. Jednak są sprowadzeni do roli okazów, elementów gry, roszady w precyzyjnie wyreżyserowanym spektaklu bez fajerwerków. Haneke przede wszystkim pokazuje Ich czyny, Ich w ruchu, Ich podejmujących decyzję. To obiekty cyrkulujące w zamkniętym obiegu jednego fragmentu rzeczywistości. Czy faktycznie reżyser przeprowadza wiwisekcję, preparując widzów – żywe obiekty, przeskalowując im intencjonalnie mapę emocji i rzeczywistości? Jak dokonuje się ta inwazja emocjonalnego chłodnego horroru-terroru? Jak sączy się lęk, wybrzmiewający jeszcze długo po projekcji w naszych delikatnych tkankach? Ta sytuacja współuczestniczenia w przeżywaniu terroru i przemocy nie wyzwala oczywstego, długotrwałego katharsis. Tu nie oczyszczamy się z własnych, lęków i fobii, nie sięgamy po wyparte, aby powrócić do rzeczywistego świata ze zregenerowanym organizmem. Haneke wie jak zadawać ból, jak drążyć, stopniować drastyczne napięcie bez znieczulenia, na sucho. Sam widzi siebie nie tyle jako moralistę, ale jako osobę z misją nakłonienia widzów do samodzielnego, niełatwego myślenia, do weryfikowania zastanej rzeczywistości, do odrzucenia zbędnej ideologii i spojerzenia na świat ze zdumiewającą ostrością, przenikliwością i wiedzą. Haneke unaocznia horror-terror, bo są one nieodłącznym elementem opisu i definiowania współczesnej rzeczywistości. Nieprzypadkowo trylogia austriacka została zainspirowana faktycznymi wydarzeniami – to o rzeczywistości – jej permanentnym uwikłaniu w agresję – krzyczy z różnym natężeniem kino Michaela Haneke.

To widz krwawi // ja to przemoc // generator lęków

Widz zatem krwawi wraz z bohaterami, unieruchomiony przez ekranem, staje się świadkiem, uczestnikiem spektaklu, prowadzony intuicyjnie przez reżysera, który przeciwstawia się w swojej praktyce „tyranii nieznośnej lekkości bytu”. Twórczość austriackiego mistrza klasyfikowano różnorodnie – jako moralizatorską, obsceniczną, pesymistyczną, społecznie i politycznie zaangażowaną. W każdym wywiadzie padają praktycznie te same pytania – o wpływ mediów, piętnowanie znieczulenia, stosunek do estetyzacji i baletu przemocy, stosunek do pornografii… Jest to proces poszukiwania fundamentów i przyczyn jego tworczości. Sam reżyser najczęściej porusza dwie kwestie: wpływ i charakter obrazów medialnych oraz naszą czyli widzów odpowiedzialność za inwazję terroru i przemocy, których istnienie wbrew pozorom akceptujemy z zadziwiającą bezsilnością i łatwością. Oto przemoc staje się przedmiotem łatwej konsumpcji – konfrontowani z brutalnymi obrazami bezrefleksyjnie oddajemy się ich oddziaływaniu lub mocno zaciskamy powieki, wciąż jednak akceptując wszechobecność agresji w codziennym życiu. Haneke wbrew pozorom jednak nie moralizuje, raczej stawia niewygodne obrazy przed oczyma i czeka na reakcję odbiorców, wytrąca ich z gładkiej trajektorii codziennego maskowania, mistyfikacji i obojętności. To współczesna choroba-niechoroba, o której pisał Bartosz Żurawiecki – „utrata realności’, balansowanie pomiędzy fikcją a rzeczywistością, jednoczesne, symultaniczne trawnie i przenikanie się obu śwatów – jest tu i tam, gdzie kończy się obraz a zaczyna rzeczywistość, czy zbrodnia i przemoc przedstawiona na ekranie jest realna, czy to tylko widowisko?

Kino Haneke to także a może przede wszystkim generator lęków o mocy perpetuum mobile. Oto wytykając widzom ich barbarzyństwo, obojętność, epatując, kusząc i uruchamiając reżyser sieje lęki i tarfia na podatny grunt – nasza wyobraźnia nadal poddaje się inwazyjnej metamorfozie, napędzanej strachem, paniką, obawą. Te lęki stają się rozwijającym w czasie doświadczeniem i eskalują, tkwią podskórnie, wzmacniane i namnażane.

„Soczystość” obsceny // przestrzeń pozakadrowa // inwazja „obcego-innego-naszego”

Obscena w kinie Hanekego jest pojęciem oczywistym i nieoczywistym zarazem. Oto świat przemocy, która zarazem jest i jej nie ma. Sugerowanej nie obrazem, ale dźwiękami, krzykami, wydarzającej się w przestrzeni pozakadrowej, jak w „Funny Games”, wydarzającej się od tak po prostu. Światem Hanekowskich bohaterów rządzą niezrozumiałe impulsy, emocje, decyzje. Potrzeba gry, potrzeba doświadczania przemocy, która nie wiadomo w jaki sposób uwalnia się z okowów społecznej, jawnie artykułowanej moralności. Benny zabija dziewczynę i rejestruje całość makabrycznego aktu na taśmie, rodzina z „Siódmego kontynentu” popełnia zbiorowe samobójstwo, Paryż z „Kodu Nieznanego” kształtują i współdefiniują różne formy uzewnętrznionej agresji, student z „71 fragmentów” nie waha się zamordować nieznanych mu osób, przyczyny aktu są jedynie sugerowane. Te i wiele innych obrazów, przesączających się do naszego hermetycznego świata. To inwazja „obcego-innego-naszego”. Obcej-innej-naszej agresji, gdyż my to przemoc – zdaje się konstatować reżyser. Haneke uświadamia jak cienka jest granica, po której przekroczeniu świat ulega gwałtownemu redefiniowaniu, odkształceniu, przeobrażeniu. Jak szybko, jak w kaledoskopie życie ulega śmiertelnemu unieważnieniu, jak przemoc staje się naszą potrzebą i ułomnym sposobem komunikowania, oznajmiania własnego istnienia, przejmowania kontroli nad otoczeniem. Przemoc u Haneke to język i precyzyjnie działająca struktura zależności, mechanizm. Wywołuje niezdrowe emocje, kreuje możliwość identyfikacji raz z ofiarą, a raz z katem – wybór jest nieoczywisty, zaburzony i kontrowersyjny. Perwersyjna wyliczanka i zachcianka…

Haneke – mistrz moralnego niepokoju i perwersyjnego przesunięcia, z kamienną, smutną twarzą, ale przenikliwym, żywym spojrzeniem wkłada w nas szorstkie, metalicznie zimne dłonie i mocno zaciska…

L.Voss

z pochodzenia Austriaczka // autorka tekstów krytycznych, związana z periodykiem „Panoptikum” // zainteresowania – awanagarda filmowa i kino eksperymentalne, nowe media // wirtualna animatorka // art@alteraktyv.eu

Brak komentarzy: